BeginningS

Jak to się mówi – “początki nigdy nie są łatwe”? W moim przypadku nie było inaczej… Czasami zastanawiam się, jak to się stało, że pomimo wielu najróżniejszych przeszkód, zaczęłam jeździć motocyklem, nie zrażając się ani opiniami innych, ani glebami, ani naturalnymi i prozaicznymi problemami moto-kobiety pt. “jak podnieś samej moto na zadu***”…
Odpowiedź jednak jest prozaiczna i bardzo prosta: to jest właśnie prawdziwa miłość i pasja.
Za wiele o tym nie myślisz, po prostu to robisz.
Nie wiem dlaczego, ale od początku najbardziej podobały mi się motocykle sportowe – ścigacze. O gustach się nie dyskutuje, jak powiadają mądrzy ludzie, jednak dla mnie linia sportowego moto jest po prostu najładniejsza, najlepsza i najbardziej ekscytująca :P. Szykując się do prawka na A i przeglądają wówczas najnowsze motokatalogi (’07), nie mogłam spać z wrażenia, przypominając sobie te zachwycające kształty i cudowne sportowe detale. Po kobiecemu powiem, że uczucie to jest podobne do odnalezienia pary idealnych szpilek – po prostu wiesz, że to ta para i już nic innego nie wchodzi w grę. Te same emocje towarzyszą mi w związku z “plastikami” (potoczna nazwa dla sportowych motocykli, odnosząca się do moto owiewek, które są wykonane z plastiku). Kocham ścigi miłością namiętną i wieczną.
Na pierwszy motocykl najchętniej wybrałabym R1 (jak większość podobnych mi fanatyków i szaleńców), jednak ponieważ mam trochę oleju w głowie, zanim przystąpiłam do zakupu, zasięgnęłam opinii kilku znajomych, poczytałam opinię na forach, pogadałam z mechanikami i zadecydowałam, że moim pierwszym motonabytkiem będzie bardzo przyjazne, spokojne i sympatyczne moto – Suzuki GS 500 F z 2005 r. (podkreślam F), które posiadało plastikowe owiewki i z daleka wyglądało jak sportowy motocykl! Laicy myśleli, że mam GSXRa, a ja nie zaprzeczałam :-P! Oto nareszcie odkryłam rzecz wydawałoby się niemożliwą: jak mieć ciastko i zjeść ciastko.
Miałam “miły” i “bezpieczny” motocykl, który przypominał sportową strzałę!
Oprócz tego wszystkiego kierowałam się maksymą “najlepsze sztuki jeżdżą Suzuki”, którą dzisiaj definitywnie dementuję, pomimo sentymentu do Suzi.
Nie do końca się zgodzę, że Suzuki GS500F jest idealnym motocyklem na sam początek. Moim doradcom chodziło zapewne o to, że jest to spokojny turystyczno – miejski motorek, na którym raczej nie poniesie mnie wyobraźnia. I tutaj przyznaję rację, jednak w praktyce okazało się, że GS 500 jest ociężały i mało zwrotny, a fakt, że jest on na gaźniku a nie wtrysku, sprawiał, że bardzo często się ów gaźnik zapychał i w wielu sytuacjach ni stąd ni zowąd motocykl gasł (min. podczas wykonywania manewru skręcania, kiedy byłam już w pozycji pochyłej :-O). Jasne, na pewno wiele sytuacji stresowych wynikało z mojego braku doświadczenia, ale gdy rok później przesiadłam się na prawdziwy, wymarzony plastik – Hondę CBR 600 RR, zwaną ererką lub Hanną, wtedy dopiero poczułam co to jest mieć przyjaznym i fajny motocykl, którego się nie boisz.
Dlatego wg mnie jeśli ktoś pała miłością do sportów – jak ja, może się pokusić o zakup lekkiego, niewielkiego (gabarytowo i pojemnościowo) sportowego motocykla na pierwsze moto! A zaraz po zakupie radzę udać się na jakiś pobliski tor kartingowy, aby oswoić w zakrętach swoją wymarzoną maszynę.
Nie zapominajmy, że przy całej ich urodzie motocykle sportowe po to właśnie są – do torowania ;)!
(Z tego miejsca serdecznie pozdrawiam mój ukochany Automobilklub Lubelski, dzięki któremu mam za sobą wiele motogodzin spędzonych na szlifowaniu jazdy na naszym kochanym torze!)
Tagi : GS 500 F GS500 motocykle sportowe motomiłość pierwsze moto pierwszy motocykl plastiki ścigacze Suzuki