Sprzedaż Suzuki czyli pierwsze rozstania

Po jednym sezonie z Suzuki GS500 F postanowiłam, że nie ma na co czekać i pora spełnić marzenia o sportowym bike’u.  Pierwszym krokiem ku realizacji planu było wystawienie w sieci ogłoszenia sprzedaży Suzuki… Przez ponad dwa tygodnie telefon milczał, co doprowadzało mnie do skrajnej rozpaczy – sezon właśnie się zaczął, było ciepło i słonecznie, a ja nadal bujałam się z Suzi, a nie z wymarzonym sportem… Po 15 dniach zadzwonił telefon od pierwszego zainteresowanego kupca. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie! W myślach liczyłam już pieniądze ze sprzedaży oraz wyobrażałam sobie moje nowe sportowe moto 😀

Suzuki 001 II

Z moim pierwszym kontrahentem umówiłam się pod moim garażem w piękny, czwartkowy poranek. Byłam zestresowana jak przed najważniejszą w życiu rozmową kwalifikacyjną, podobne odczucia miałam także na egzaminie z prawa handlowego… Cała w nerwach oczekiwałam tajemniczego kupca. Zjawił się kwadrans po czasie ubrany w marynarkę, spodnie rurki oraz lakierowane mokasyny. Gdy mnie zobaczył (drobną blondyneczkę), przyjął pozę mega znawcy i motoryzacyjnego macho. Po krótkiej rozmowie i “szczegółowym” obejrzeniu motocykla stwierdził, że pora się nią przejechać. Totalnie zielona w sprawach transakcji kupna i sprzedaży motocykli zgodziłam się na to bez wahania, nie żądając żadnego zabezpieczenia/ zaliczki na wypadek, gdyby kawaler nabrał ochoty “dać nogę”. Po prostu miałam ogromną nadzieję, że przejażdżka eleganta, utwierdzi go w przekonaniu o kupnie mojego cudownego motocykla. Odpaliliśmy więc sprzęt i facet wystartował wzdłuż mojej uliczki. Skręcił w prawo i zaczął napędzać się dookoła mojego osiedla. Patrząc na jego falującą na wietrze marynarkę oraz świecące się w oddali lakierowane mokasyny przeżywałam chwile grozy. Bałam się, że  jegomość może lada moment wywinąć kozła, łamiąc i rysując, piękne, dziewicze owiewki mojej Suzuki. Na szczęście po 15 minutach znudziła mu się ta jednostajna przejażdżka, wrócił pod garaż i oświadczył, że mała “nie idzie” i raczej jej nie kupi, ale jakby co to numer ma więc może się kiedyś odezwie. Ta wypowiedź była podobna do brutalnego zerwania znajomości z pocieszającym stwierdzeniem o trwającej dalej wielkiej przyjaźni… Któż z nas nie zna takich akcji…

Po tym czasie miałam jeszcze kilka telefonów, ale koniec końców Suzuki poszła w bardzo dobre ręce dziewczyny z Lublina, która wkrótce po zakupie czarnej lali, stała się moją najlepszą motoprzyjaciółką 🙂

IMG_8910 II MZ zm

Podsumowując mój dzisiejszy post chciałabym podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami dotyczących moto transakcji.

Moje rady dla osób sprzedających swój pierwszy motocykl:

*najlepiej na spotkanie z kupcem zabierz swojego znajomego lub znajomą, którzy mają już doświadczenia w transakcjach kupna/ sprzedaży

*nie bajeruj i nie ściemniaj, czas to pieniądz, bądź konkretny i uczciwy co do stanu moto

*proponuję być także na początku zdystansowaną/zdystansowanym  i ostrożną/ostrożnym co do potencjalnego nabywcy

*przejrzyj przed spotkaniem wzór umowy sprzedaży (dostępne są wszędzie w necie)

*możliwość przejechania się motocyklem tylko przy pozostawieniu gotówki

*z mojego doświadczenia wynika, że osoba którą gada głupoty i nie dopytuje się konkretów na temat motocykla już podczas rozmowy telefonicznej, jest raczej kimś kto lubi pobić pianę, niż zainteresowanym kupcem (chce przyjechać, bo może akurat blisko mieszka i nie ma co robić w sobotnie lub niedzielne południe) dlatego takich delikwentów odsyłałam z kwitkiem.

 

 

 

Kategorie : my ride

Tagi : gs 500 GS500 gs500f kupno motocykla suzuki sprzedaż motocykla transakcja sprzedaży

0
Komentarze

Komentuj:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.