Zastosowanie maszyn matematycznych w astronomii to kolejny krok w poznaniu Wszechświata. Dzięki bowiem nim można wykonać pracę, na którą najzdolniejsi rachmistrze wyposażeni w napędzane ręcznie korbką arytmometry potrzebowaliby wielu miesięcy. One to właśnie umożliwiły odtworzenie historii ruchów komet, które zapędzają się daleko od Słońca i przez większą część swego żywota dadzą się śledzić jedynie rachunkiem. A ponieważ ostatnio komety obserwuje się nie tylko z Ziemi, lecz i z pokładów sond i statków kosmicznych, nasza wiedza o nich ciągle wzrasta. Nadal jednak jest jeszcze wiele znaków zapytania, na które uczeni będą mogli odpowiedzieć dopiero wtedy, gdy komety zostaną zbadane z bliska za pomocą specjalnie do tego celu przystosowanych sond kosmicznych. Może wówczas dowiemy się czegoś konkretnego o pochodzeniu tych urodziwych ciał niebieskich. Do ciekawego wniosku doszedł przed laty astronom holenderski Jan Henryk Oort. W pierwszej połowie naszego stulecia przeprowadził on wraz ze swym duńskim kolegą Eliaszem Strómgrenem interesujące badania, biorąc na warsztat dwadzieścia komet dokładnie obserwowanych podczas powrotów do Słońca, a między innymi także kometę Orkisza. Wyniki dokonanych przez nich obliczeń okazały się wprost rewelacyjne i doprowadziły do wysunięcia niezwykle ciekawej hipotezy. Wynika z niej, że na peryferiach Układu Słonecznego znajduje się ogromny obłok, składający się z około 100 miliardów jąder kometarnych.
Zobacz też..
Wykryte w przestrzeni międzygwiazdowej cząsteczki nie mają oczywiście żadnego związku z żywą materią. Wprost przeciwnie, powstają niewątpliwie samorodnie i najwyżej mogą stanowić budulec, z którego drogą dalszych przeobrażeń chemicznych powstałyby dopiero zalążki prymitywnego życia organicznego. Ich rozpowszechnienie we Wszechświecie dowodzi jedynie, że życie może powstać samorzutnie i że prowadzone od lat poszukiwania życia poza Ziemią są całkowicie uzasadnione. Wchodzące w skład cząsteczek organicznych jądra atomów trafiły do obłoków międzygwiazdowych z wybuchów gwiazd supernowych, energii zaś niezbędnej do realizacji ewolucji chemicznej dostarczyły leżące w pobliżu młode gwiazdy. Z badań laboratoryjnych wynika przecież, iż z mieszaniny kilku prostych substancji mogą pod działaniem wysokiej temperatury, promieniowania nadfioletowego i wyładowań elektrycznych powstawać złożone związki organiczne do aminokwasów włącznie. A co jest możliwe w ziemskim laboratorium, to – jak pisze polski kosmochemik Bronisław Kuchowicz – może zachodzić także w laboratorium kosmicznym.