Najlepsze sztuki jeżdzą Suzuki?

Pamiętam przymierzanie się do zakupu pierwszej maszyny, jeszcze przed egzaminem na prawko kat. A. Pamiętam, że spędzałam 90 procent swojego wolnego czasu na wertowaniu ogłoszeń sprzedaży motocykli na internecie. W którymś momencie w skrajnej desperacji zaczęłam prenumerować nawet regionalne czasopismo z “motoryzacyjnymi” ogłoszeniami, niestety motocykle stanowiły tam jedynie jedną dziesiątą z umieszczanych ogłoszeń, reszta to były ciągniki rolnicze (taki mamy klimat…w lubelskim) maszyny rolnicze, a także trochę VW golfów, audi b4 i innych ciekawych i niezwykle szybkich sprzętów… Tak – moje poszukiwania były okupione mnóstwem energii. Dzięki temu nauczyłam się być odrobinę bardziej cierpliwa (co niestety nie jest moja najmocniejszą cechą)..
Ale do sedna. Co jest najlepszym wyborem na pierwszy motosprzęt? Opinii na ten temat znajdziecie mnóstwo. Zarówno w sieci, jak i wśród swoich znajomych. Jest wiele zdań na ten temat. Przeważającym z nich jest to, że nie należy porywać się z motyką na słońce i zacząć motoprzygodę od czegoś dość łatwego w prowadzeniu i nie za mocnego jeśli chodzi o konie mechaniczne.
Oprócz opinii oraz wskazówek przyjaciół i znawców, można zasugerować się także, utartymi w polszczyźnie przysłowiami dotyczącymi motocyklowych marek, min.:
“najlepsze sztuki jeżdżą suzuki” a równocześnie “suzuki to same stuki”
“kawasaki wywal w krzaki” ——-> “kawa z rana jak śmietana”
“yamaha ci pomacha”———> “r jedyna jest jak gorąca dziewczyna”
“gdy dosiądziesz CBRki wnet zanikną twe rozterki”
I takie inne ludowe porzekadła. Bądź tu człowieku mądry… Co wybrać???
Ja oczywiście kupiłabym na pierwsze moje moto R1 (o czym chyba już wspomniałam), ale oprócz fantazji posiadam też pewną dawkę zdrowego rozsądku. Za radą znajomych postanowiłam kupić moto o pojemności do 500 cm2. Miałam wówczas do wyboru albo Hondę Cb500 albo Suzuki GS 500 F. Ponieważ ten drugi wyglądał na bardziej sportowy (wersja z owiewkami) wybrałam Suzi – kierując się kobiecą intuicją, a może raczej ogromnym pożądaniem 😉 Jak się potem okazało, nasze pociągi mogą zaprowadzić nas na niewłaściwą drogę. CB500 była znacznie łatwiejsza w prowadzeniu, GS wraz ze swoimi gaźnikami i sztywną konstrukcją ostro dał w kość – mi początkującej rider’ce. Pomimo tego, że początki wspominam z rozrzewnieniem i sentymentem, to muszę przyznać, że Suzuki GS500 niekoniecznie była taka cudowna jak by się wydawało. Gdy rok później przesiadłam się na CBR 600 RR, poczułam duuuużą ulgę 🙂
Mam wrażenie, że w światku motocyklowym istnieje mała batalia na temat tego jaka marka i jaki konkretnie model jest najlepszy. Oczywiście mówię o poszczególnych dziedzinach, takich jak motocross, sporty, streety, podróże, offroad etc. Przebywając w różnych miejscach, z rożnymi ludźmi, nie było momentu, żebym słyszała jednoznaczną odpowiedź na pytanie, które moto wybrać w konkretnej dziedzinie motocyklowej.. Wydaje mi się w takim razie, że to w pewnym stopniu tylko i wyłącznie rzecz naszego indywidualnego gustu.
Wiem, że to nie jest na początku łatwe i może kosztować sporo strachu, ale w tym układzie, warto wypróbować samej/ samemu docelową maszynę, choćby na krótkim odcinku niezabudowanej drogi lub na kawałku parkingu. Przejechać się na spokojnie, wczuć w motocykl i zobaczyć czy zadziała przysłowiowa chemia 🙂
Mówię z własnego doświadczenia, ponieważ ja byłam na tyle zlękniona przed pierwszym zakupem, że oddałam frajdę testu nowego moto mojemu koledze, któremu po prostu się spodobał i to zadecydowało o nabyciu tego konkretnego motocykla. Dzisiaj wiedząc co było dalej, zrobiłabym inaczej, no ale cóż, człowiek uczy się na błędach. Dlatego daję Wam moją najszczerszą radę – nie odbierajcie sobie fun’u i frajdy z testów moto. Wiem, że będąc świeżakiem, obawiamy się próbnej jazdy, ale nie ma innego sposobu na zgranie się z motocyklem lub nabycie pewności czy kiedykolwiek się z nim zgracie. Nie oddawajmy decyzji i sprawstwa w ręce innych – nawet bardzo doświadczonych osób. Każdy czuję miłość zupełnie inaczej i warto wybrać tego najodpowiedniejszego partnera do wspólnych, pięknych podróży. Oczywiście mowa to o motocyklu ;))))
No i na zakończenie mój wniosek – jeździłam już na kilku motocyklach, różnych marek i gdybym miała wskazać najlepszy nie zrobiłabym tego, ponieważ każdy był inny i dawał trochę inne odczucia. Także reasumując – jak jest motochemia to się to po prostu z miejsca czuje i trzeba za tym iść.
Miłego i niedeszczowego weekendu kochani!!
Tagi : honda CBR marka motocyklowa motozakrecona r6 Suzuki GS Yamaha R1 zakup motocykla
Kochana, świetny wpis, czuję że coraz bardziej wiesz czego chcesz a czego nie …piękne foto !